Dla mnie miarą postępu technicznego jest miniaturyzacja, usprawnienie, energooszczędność. Gdyby mi ktoś w okresie PRLu powiedział, że będę hobbystycznie projektował zasilanie przedwojennej latarki z nowoczesnych akumulatorów, a sama przetwornica będzie zrobiona na amerykańskim układzie scalonym, tobym go wyśmiał. Tymczasem tak właśnie jest:
- przetwornica na układzie scalonym, który kosztuje tyle, co dwa bochenki chleba,
- całość jest mniejsza od polskiego tranzystora TG72,
- wydziela pięć razy mniej ciepła,
- zasilanie żarówki jest stabilizowane, występuje tu także układ miękkiego startu, by przedłużyć trwałość historycznej już żarówki *),
- zasilanie z akumulatorków litowo-jonowych, ładowanie z USB.
W planach mam także zrobienie retrofitu diodowego żarówki zasilanej napięciem niższym niż 3V (czyli do latarek na jedną baterię). I to się da zrobić, przetwornica na LM2621 powinna się w całości zmieścić do trzonka E10.
A tak wygląda tranzystor, który jest miarą zapóźnienia polskiej elektroniki okresu PRL (zdjęcie z portalu Elektroda):
*) Gdyby chcieć zrobić taką przetwornicę z elementów wyprodukowanych w PRL do lat osiemdziesiątych włącznie, miałaby objętość dwóch pięści, miałaby sprawność około 50% i wydzielałaby sporo ciepła. O takich fanaberiach, jak układ miękkiego startu mało kto myślał, używało się go tylko przy naprawdę dużych żarówkach (projektory, naświetlacze), małe żaróweczki się po prostu włączało i już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz