środa, 17 maja 2023

Polskie odbiorniki przenośne

 

Kupiłem niedawno dość ciekawy odbiornik – oto CROWN TR-950 – przenośne, stosunkowo niewielkie radio z pełnym zakresem fal krótkich


 

Ten egzemplarz pochodzi z 1963r. ale sam model był produkowany już rok wcześniej. Radio było niesprawne, ale naprawa była krótka – do wymiany był jeden kondensator, który całkowicie utracił pojemność. Winowajca widoczny na zdjęciu poniżej.

Radio zadziwiło mnie jakością odbioru przy sensownej antenie, postanowiłem porównać je do polskich radioodbiorników przenośnych produkowanych w podobnym okresie. Przyjrzyjmy się schematowi Crowna:


 

mamy tu obwód wejściowy oraz klasyczny mieszacz w układzie wspólnego emitera, heterodyna zbudowana równie klasycznie, następnie sygnał pośredniej częstotliwości jest wzmacniany w dwuobwodowym układzie z neutralizacją, pętla ARW obejmuje stopień p.cz. Sygnał m.cz. z detektora, po odfiltrowaniu w układzie RC, jest wzmacniany w trójstopniowym wzmacniaczu m.cz., środkowy stopień jest w układzie Darlingtona, by uzyskać możliwie duże wzmocnienie, stopień końcowy jest przeciwsobny beztransformatorowy, sterowany transformatorowo.

Naturalne porównanie do urządzenia podobnej wielkości z tego samego roku wskazywałoby na Kolibra - niemalże ikonę polskich przenośnych radioodbiorników. Oto jego schemat:

jak widać, jest to maksymalnie uproszczony układ z mieszaczem samodrgającym, dwoma stopniami p.cz. i dwoma m.cz. Układ ten nie ma ani osobnej heterodyny, ani dodatkowego stopnia m.cz., ani stabilizacji punktu pracy stopnia m.cz. Nic dziwnego, że Koliber odbierał jedynie najsilniejsze stacje. Z takim układem nie dało się zrobić odbioru na krótkich.

 

Pierwszym odbiornikiem po Kolibrze wyposażonym w odbiór fal krótkich była Dominika.

Odbiornik ten miał premierę w 1969r. czyli siedem lub osiem lat po Crownie (serwisówka Dominiki pochodzi z roku 1970, a zatem można się spodziewać, że radio to było w sprzedaży dopiero od 1970r.). Oto schemat Dominiki:


 Pod wieloma względami Dominika jest odbiornikiem gorszym od starszego przecież Crowna – ma mieszacz samodrgający, który ma o wiele słabsze parametry. Wzmacniacz m.cz. na TG5 z końcówką na parze TG50 ma mniejsze wzmocnienie od układu jeden napięciowy – układ Darlingtona jako driver – przeciwsobna końcówka. Filtry są bardziej złożone, ale potencjału w postaci lepszej selektywności w praktyce nie widać. Parametry obu odbiorników są bardzo zbliżone i funkcjonalność także - choć Crown dysponuje szerszym zakresem odbioru na falach krótkich, ale Dominika ma fale długie – niezbędne w polskich warunkach. 

Oba odbiorniki dzieli siedem lat.

Oba radia mają precyzer, rzecz cenna na krótkich. Dodatkowo TR950 ma wychyłowy wskaźnik napięcia baterii (w polskich warunkach to była rzadkość, taki wskaźnik miała Julia i Maria, o nich nieco później). Z kolei następca TR950 (czyli TRF-1100) z 1964r. miał już zakres fal ultrakrótkich. A my na to musieliśmy poczekać do początku lat siedemdziesiątych!

Z dobrym odbiorem fal krótkich zawsze byliśmy w tyle – jeden z najpopularniejszych odbiorników „globalnych” (Grundig Satellit208) miał podwójną przemianę częstotliwości już w 1967r.. tymczasem polski przemysł pierwszy taki odbiornik wyprodukował dopiero w 1979r. (była to Julia Stereo). 

Pod względem parametrów odbioru nawet najlepszy przenośny odbiornik dla zakresu fal krótkich wyprodukowany w PRL (Maria R 801z roku 1983) blednie przy Sony ICF7600DS z tego samego roku (mam takie radio). Japoński odbiornik miał już nie tylko podwójną przemianę częstotliwości z bardzo wysoką pośrednią, ale syntezę częstotliwości (w PRL nigdy nie wyprodukowano seryjnie żadnego odbiornika przenośnego na krótkie wyposażonego w syntezę częstotliwości).

Maria czy Julia wypada słabo nie tylko przy Sony, ale nawet wobec modelu GrundigSatellit 3400 z roku 1978 – Satellit ma nie tylko lepszy odbiornik, ale także wbudowany częstościomierz, trzy szerokości pasma p.cz., BFO do odbioru emisji jednowstęgowych i telegrafii, układ redukcji trzasków a także regulację czułości RF Gain – coś, czego spodziewalibyśmy się po stacjonarnych odbiornikach komunikacyjnych, a nie po urządzeniu przenośnym z lat siedemdziesiątych.

Reasumując – polski przemysł być może dawał radę produkować przeciętnej jakości, zapóźnione technologicznie odbiorniki przenośne, ale absolutnie nie mógł konkurować nawet ze średnią półką konstrukcji zachodnich. To była zupełnie inna liga.

Co nie znaczy, że prototypy takich odbiorników nie powstawały – one były, ale nigdy nie weszły do produkcji, gdyż byłyby tak drogie dla polskich obywateli, że ci by ich po prostu nie kupili. Praktycznie kosztowałyby niewiele mniej od zachodnich urządzeń, zatem Polacy oszczędzaliby długo, ale po wielu staraniach jednak kupili odbiorniki zachodnie. I dlatego właśnie do mnie trafił ten Crown, przywieziony do kraju w drugiej połowie lat sześćdziesiątych.



 


 

poniedziałek, 6 marca 2023

Postęp technologiczny

Miara postępu technicznego to nie tylko miniaturyzacja, to także dostępność technologii, które do niedawna były obecne tylko w świecie badań naukowych lub zastosowań specjalnych. Taką technologią jest na przykład termowizja. Termowizor powstał w latach sześćdziesiątych, największy (skokowy) postęp odnotowano przy okazji budowy śmigłowca do zastosowań specjalnych, bazującego na OH-6 Cayuse. Użyty wtedy sensor był o rząd wielkości lepszy od poprzednich konstrukcji firmy Texas Instruments. W tym czasie było to urządzenie niejawne. 

Termowizja jest obecnie standardowym wyposażeniem wojskowym, praktycznie każdy transporter lub czołg posiada celowniki działające na tej zasadzie, oddziały specjalne powszechnie używają okularów termowizyjnych, kamery termowizyjne są na pokładach samolotów i śmigłowców (załogowych i bezzałogowych). 

Cywilne detektory termowizyjne mają mniejsze możliwości (miałem okazję porównać), ale do zadań inżynierskich ich osiągi są aż nadto wystarczające. Jest to nieocenione narzędzie przy wszelkich pracach związanych ze sprawnością energetyczną budynków.

Oto przykład - tak widać nieocieplony budynek, z którego ciepło ucieka już przy niewielkiej różnicy temperatur (w środku zapewne około 20 stopni, na zewnątrz 13).

Bardzo dobrze widać trasy rur systemów ogrzewania:


Z termowizji korzystają także elektronicy. Tak wygląda w termowizorze odbiornik lampowy Pionier U2. Teraz prosto można prosto określić, gdzie wydziela się najwięcej ciepła. To nie tylko rezystor redukcyjny, ale przede wszystkim lampa końcowa wzmacniacza m.cz. UBL21. Bardzo dobrze widać także różne obciążenie cieplne poszczególnych sekcji rezystora.

Dzięki kamerze termowizyjnej można bardzo prosto znaleźć elementy, które się szybko nagrzewają, mają zbyt wysoką temperaturę lub też nie wydzielają ciepła w ogóle, bo nie pracują. Doskonale widać obciążenie poszczególnych obwodów elektrycznych. Cyfrowa obróbka sygnału umożliwia także połączenie obrazów termicznych z pasmem bliskiej podczerwieni oraz zakresem widzialnym.

Jak czułe są termowizory w niedrogich telefonach (mój kosztował 2000zł)? Oto widok z okna hotelu, po morzu płyną statki. Tak je widać w bliskiej podczerwieni (mój telefon ma też kamerę na ten zakres):

Te same statki na termowizji wyglądają tak (oznaczyłem owalami interesujące miejsca):

 

Uważni obserwatorzy zauważą, że w większym owalu znajdują się dwa statki. 

Gdzie statek ma siłownię? Gdzie pracują agregaty? Gdzie są podgrzewane baseny?

Takie osiągi ma tani termowizor w telefonie! 

Właśnie to jest miara postępu techniki, gdy technologia zarezerwowana dotąd do zastosowań specjalnych z powodzeniem służy w niedrogim sprzęcie powszechnego użytku.

I można prosto zobaczyć, gdzie przed chwilą spał kot:

Jak już jesteśmy przy zwierzakach domowych - psy mają zimny nos, ponieważ służy im także do odczuwania zmian ciepła. Psy posługują się termowizją i my o tym dowiedzieliśmy się zaledwie kilka lat temu. Moja prywatna teoria na ten temat - jeśli zwierzątko ma naprawdę zimny nosek, aktywnie chłodzony, to znaczy, że być może też używa go do odczuwania ciepła. Na pewno ciepłe miejsca rozróżniają koty.