|
Casio QV-10 |
Pierwszym
konsumenckim cyfrowym aparatem z wyświetlaczem zdjęć był Casio QV-10. Tak twierdzi japońskie National Museum of Nature and Science nagradzając to urządzenie prestiżowym statusem „Essential Historical Material
for Science and Technology”. Dla mnie również był to pierwszy
aparat cyfrowy w ogóle.
Fotografowałem wtedy na profesjonalnych
filmach Fuji Press, na wymagających obróbki za granicą
Kodachrome’ach lub na niezwykle barwnych slajdach Fuji Velvia i
całkiem niedawno zmieniłem starego Zenita TTL ze dobrymi
obiektywami na lustrzankę Canona. Zdjęcia z cyfrowego aparatu były
… beznadziejne. Aparat ten jednak posiadał cyfrowy wyświetlacz,
który pokazywał zrobione zdjęcie. Ten aparat był dalekim krewnym
czegoś, co było jednym z ciekawszych hacków w epoce
mikrokomputerów.
Aparat dla
entuzjastów
W 1975r. istniały
już cyfrowe aparaty fotograficzne, ale były zbyt drogie dla
domowego entuzjasty – a to on był głównym odbiorcą nowinek
technicznych związanych z mikrokomputerami. Pierwszy przełom w
dziedzinie cyfrowego obrazu dla entuzjastów zrobiła firma Cromemco,
projektując aparat o nazwie Cyclops.
|
Cromemco Cyclops w środku |
Aparat ten nie
posiadał lampy analizującej (byłaby zbyt droga), nie miał również
przetwornika CCD (jeszcze droższy). Do analizy obrazu posłużyła
popularna wtedy pamięć półprzewodnikowa RAM (prawdopodobnie
1103 firmy Intel), w której zamiast metalowej płytki wstawiono szybkę.
Pamięć ta
posiadała siatkę 32x32 komórek pamięciowych. Na tę pamięć
kierowano obraz ze standardowego obiektywu do kamer przemysłowych. W
pierwszym cyklu wszystkie komórki pamięci wypełniano jedynkami.
Zjawisko fotoelektryczne powodowało stopniowy spadek potencjału w
kondensatorach. Układ elektroniczny bardzo szybko odczytywał
komórkę po komórce w kolejnych 15 cyklach. Im więcej cykli trzeba
było odczytać zanim w danej komórce pojawiło się zero, tym mniej
światła na tę komórkę padło. Do zdjęć w trudniejszych
warunkach wykorzystano podbicie w postaci czerwonego światła z
dwóch diodek LED. Aparat dostarczał zdjęć o rozdzielczości 32x32
piksele w 16 stopniach szarości. Pierwsze obrazy z tego niezwykłego
aparatu obserwowano na oscyloskopie. Zabawka dla pasjonatów
elektroniki!
Finalna wersja
aparatu posiadała złącze magistrali S-100, powszechnej w
mikrokomputerach z tej epoki. Najpopularniejszym komputerem z tym
złączem był Altair, ale bardzo mało użytkowników tego komputera
miało monitory, na których można byłoby taki obraz wyświetlić.
Inżynierowie Cromemco postanowili pójść za ciosem i wyprodukowali
przystawkę umożliwiającą wyświetlanie obrazów na ekranie
telewizora. Podobnie do Cyclops, ich karta również była
przystosowana do magistrali S-100. Tak powstała karta Cromemco
Dazzler instalowana w komputerach Cromemco Z-2. W odróżnieniu od
innych późniejszych komputerów z wyświetlaczami telewizyjnymi,
karty Dazzler miały wielką przewagę – można było je
synchronizować z generatorem wzorcowym. Można było zatem
zastosować komputer z taką kartą w profesjonalnej telewizji!
Tak powstały narzędzia ColorGraphics Weather System, które umożliwiały
wyświetlenie komputerowo generowanych map pogody na tle mapy lub
ujęć z kamery. Mimo niewielkiej rozdzielczości, odniosły
niesamowity sukces – były używane przez większość stacji
telewizyjnych w USA już w 1982r. zamiast klasycznego greenboksa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz